23 lata bez Franka

zappa

 

Tak, to już 23 lata. 4 grudnia 1993 roku w Los Angeles umarł Frank Zappa.

Wiele o nim tu pisałem, zapraszam ku przypomnieniu do Wącika Franka Zappy

https://piotrpiskadlo.wordpress.com/category/wacik-franka-zappy/

i do tekstu o Mistrzu – https://piotrpiskadlo.wordpress.com/2013/03/22/cokolwiek-kiedykolwiek-gdziekolwiek-bez-zadnego-powodu/

Odnoszę wrażenie, że o Franku trochę więcej się mówi, pisze w ostatnich latach. Mam cichą nadzieję, ze jego muzyka zostanie wreszcie odkryta. Tak, odkryta, czyli pozna ją i doceni większa liczba melomanów. Bo jest to muzyka absolutna, wyprzedzająca swoje czasy, jedyna w swoim rodzaju – kategorią jaką można ją określić jest „Zappa”.

Na szczęście bardzo efektywnie działa Frank Zappa Family Trust, prowadzony do śmierci przez żonę Zappy – Gail. Obecnie prowadzeniem biznesu-schedy zajmują się jego dzieci. Działają aktywnie na rynku muzycznym, wydają płyty z archiwalnymi, głównie koncertowymi nagraniami, reedycje katalogu, współpracują przy filmach o Franku. W 2013 r. ukazał się film „Summer 82: When Zappa came to Sicily” ukazujący wątek włoskiego pochodzenia Zappy

W tym roku natomiast powstał ciekawy dokument

Starzy Philadelphians

imgp5951

Po niekrótkiej mojej tu nieobecności, spowodowanej głównie pazernościa zdjęciową mojego funpage’a i brakiem czasu, chcę się podzielić nowym muzycznym odkryciem starego – a mianowicie projektem Marca Ribota – „Marc Ribot & the Young Philadelphians”. Starego – bo Marc podjął się reaktywacji soulowej muzyki lat siedemdziesiątych. Tyle że dokonał tego w sposób całkowicie, jak na niego przystało, oryginalny i świeży wrzucająć do jednego kotła filadelfijski soul, funk spod znaku Jamesa Browna, hard groove, lekki smak Carlosa Santany, przyprawiając to wszystko harmolodycznymi improwizacjami. I są to piosenki, nie żadne jazzowe „ściemy”, wyśmienicie zaaranżowane, no i oczywiście mistrzowsko wykonane. Wersja utworu „Love Rollercoaster” grupy Ohio Players bije na głowę wykonanie tego szlagieru przez samych Red Hot Chili Peppers! Trochę brakuje tylko profesjonalnego, czarnego wokalisty, ale śpiewający Ribot ciekawie uzupełnia muzykę swoim ekspresyjnym, charakterystycznym wokalem, wspomagany przez grającego na perkusji Calvina Westona.

Co do muzyków tworzących projekt – oprócz niekwestionowanego lidera – skład uzupełniają wyśmienici jazzowi muzycy – basista Jamaaladeen Tacuma (w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych grający w zespole Ornette Colemana „Prime Time”), avant-jazzowa gitarzystka Mary Halvorson, G. Calvin Weston, znany ze współpracy z takimi jazzowymi tuzami jak Ornette Coleman, James „Blood” Ulmer, John Lurie. Należy dodać, że Tacuma i Weston są filadelfijczykami i mają tą muzykę we krwi. Dodatkowo skład uzupełniony jest przez smyczkowe trio, dodające muzyce oldskulowego uroku i muzykalności.

Udało mi się usłyszeć i zobaczyć zespół podczas tegorocznego Warsaw Summer Jazz Days. Niestety, zajęty robieniem zdjęć, nie do końca miałem możliwość rozkoszować się tą muzyką, bardzo mi się podobało, ale chyba bardziej podświadomie, gdyż nie potrafię, będąc pochłonięty robieniem zdjęć, w pełni przeżywać słuchanej na żywo muzyki. Może inni potrafią, i tak nie wierzę 🙂

Po koncercie rozmawiałem kilka chwil z Marcem (dobrze, z Markiem :)) – niesamowicie otwarty, wyluzowany, bezpośredni człowiek, w żaden sposób nie „gwiazdorzący”. Tradycyjnie pobrałem od niego odciski palców (niestety na szybce telefonu, więc szybko przepadły).

Od lipca prawie non stop słucham koncertowego nagrania, które wydaje mi się lepsze niż wydana koncertowa płyta, tutaj linki:

a tutaj zdjęcia z warszawskiego koncertu:

Jeszcze mam taką refleksję – Ribot, jazzowy gitarzysta, po latach grania niezwykle wyrafinowanej, trudnej, okołojazzowej muzyki, pokazuje, że ma także duszę rockmana! Już od kilku lat prowadzi iście free rockowy zespół „Ceramic Dog”, który również uwielbiam i miałem okazję zobaczyć na żywo zeszłego lata. Tak trzymać! Ciekawe co będzie dalej?

Prorok

Wariacje na temat „Zmartwychwstanie”. Wyszło bardziej wizje proroka, szamańskiego mistyka 🙂

 

Renaud Garcia-Fons

Koncert 11.12.2015 w studiu Lutosławskiego

 

Suwalskie, ech…

Góry, jeziora, ścieżki, podjazdy, zjazdy, konie, krowy, kamienie, ozy, lodowce… Efekt 5 dni rowerowego hardcore’u w temperaturze 33 stopni wspomaganego samochodem. Suwalski Park i Wigierski… Magia, pot i zachwyt.